wtorek, 9 marca 2010

zimowisko w Kazimierzu -widziane oczami Pantery

Obóz zimowy - duża sprawa. Pomimo tego iż w Bluszczu zimowisko trwa tylko przez weekend, przygotowałyśmy się nadzwyczaj dobrze.
Wyjazd odbył się w Kazimierzu Dolnym, a właściwie pod nim w małej wsi zwanej "Jeziorszczyzną". Droga z Nałęczowa trwała krótko, ale droga z Kazimierza do podmiejskiej miejscowości stała się dla nas nie lada wyzwaniem, ponieważ zostałyśmy poinformowane, że Jeziorszczyzna to ulica, a nie wieś oddalona od Kazimierza o ok. 10km. Na szczęście pewien miły pan podwiózł dwie z nas wraz bagażami na miejsce. Reszta dotarła taksówką.
Tuż po przyjeździe poszłyśmy rozważać Drogę Krzyżową, ale chyba ważniejszym faktem jest to, że na zimowisku był TYLKO NASZ ZASTĘP! Następnego dnia z samego rana odbyła się gra z topografii (stworzona oczywiście przez naszą wspaniałą zastępową i topografkę), ale niestety pogoda nie dopisywała. Było mokro, bo cały śnieg się topił. Z powodu błota gdy wróciłyśmy nasz buty były w opłakanym stanie. Potem wybrałyśmy się na Wielką Grę. Dzięki niej poznałyśmy wiele ciekawych rzeczy, jak na przykład rodzaje chmur. Gdy wróciłyśmy na obiad przyrządzony przez nasze druhny do naszych uszu doszła wiadomość, że przed nami jeszcze druga część Wielkiej Gry! Poszłyśmy na nią z chęcią, chociaż byłyśmy trochę zmęczone. Ten fragment polegał na ciągłym odliczaniu parokroków pomiędzy danymi punktami gry. Kiedy pojawiłyśmy się powtórnie w agroturystyce (która była naszym miejscem noclegów) było krótkie przypomnienie niektórych piosenek, a potem oglądałyśmy nasze pamiątki z różnych podróży i rozmawiałyśmy o różnych wyprawach i obozach. Atmosfera była bardzo miła. Później był chyba jeden z najbardziej upragnionych przez nas momentów (a przynajmniej przeze mnie), czyli konkurs kulinarny. Przygotowałyśmy nietypową sałatkę z orzechów włoskich, ogórków, sera i paru innych dodatków oraz tosty. Nasza kolacja wszystkim smakowała. Niestety nie mogłyśmy się cieszyć posiłkiem tak jak zwykle jest na konkursach kulinarnych (czyli na ognisku/świeczysku) ponieważ zastęp który miał przygotować scenariusz i świeczki, nie dotarł. Późnym wieczorem parę z nas, dokładnie dwie (zastępowa i czołowa) miały Sąd Honorowy na stopień tropicielki.
W niedziele rano po śniadaniu zaczęłyśmy się pakować, ponieważ doba hotelowa kończyła się o dwunastej, a Msza Św. była o 10.30. Pod Kościół zawitałyśmy, a przynajmniej połowa z nas, punktualnie. Wielkim zaszczytem było dla nas to, że na Mszy nasze dwie świeże tropicielki mogły trzymać sztandar. Na Apelu kończącym zimowisku stopnie zostały uroczyście "wręczone". Ten wyjazd był dla nas niesamowitą przygodą, a na dodatek zgarnęłyśmy wygraną :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz