Ja z Olką pojechałyśmy dzień wcześniej pociągiem, a Gośka z Patrycją dojechały kolejnego dnia, więc zacznę opowieść od chwili, gdy byłyśmy całym zastępem.
Na początku, rano był apel, potem śniadanie, wielkie przebieranie i gra z przyrody. Spotkałyśmy na niej wiele osób, które pomogły wejść nam w czasy średniowiecza. Kolejną grą była samarytanka, czasy II wojny światowej. Musiałyśmy pomagać rannym żołnierzom, opatrywać im rany czy wykrywać inne dolegliwości.
Następnego dnia musiałyśmy zmierzyć się z sygnalizacją i czasami PRL'u oraz ze sportem, w którym brała udział między innymi dh. Ania z Rawy. (pozdrawiamy Rawę).
Oczywiście między każdą grą był posiłek tj. obiad, lepiej lub gorzej przygotowany, ale ważne, że był. Wieczorem oczywiście kolacja, ale to już tak kończąc temat jedzenia. O 12 Anioł Pański, o 18 msza św. i to chyba tyle.
Harce majowe będę wspominać bardzo dobrze, i to nie dla tego, że jestem już pionierką ( Gośka ochotniczką), ale dlatego, że udało mi się poznać wiele nowych osób i pozbyć pewnych uprzedzeń co do kilku dziewczyn. ;)
Gosia i Mery- SZ Foka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz